sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 72

Wzięłam talerz z szafki i postawiłam go na specjalnym stoliczku. Ułożyłam się wygodnie i posmakowałam dania. Nie było aż takie złe jak na szpitalne jedzenie, ale nie byłam głodna. Zjadłam trochę i odstawiłam jedzenie na stolik.
- Ugh dlaczego tutaj jest tak nudno! - powiedziałam na głos. Rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nick błagam cię, przyjeżdżaj szybciej...
- Um, przepraszam panią ale ma pani gości. - usłyszałam czyiś głos. Spojrzałam na drzwi w których stała pielęgniarka. Z tyłu niej stali dwaj funkcjonariusze policji w mundurach. Ominęli pielęgniarkę i stanęli obok łóżka.
- Mogą panowie usiąść. - powiedziała cicho.
- Nie dziękujemy, postoimy. - powiedział jeden twardym głosem. Pielęgniarka pokiwała głową.
- Dobrze, więc zostawiam państwa samych. - powiedziała patrząc na nich a potem na mnie. - W razie czego proszę nas poinformować. - i wyszła. Spojrzałam na policjantów.
- Dzień Dobry. - powiedziałam cicho.
- Dzień Dobry, funkcjonariusz Mark i posterunkowy John. Chcieliśmy z panią porozmawiać na temat napadu na panią. - powiedział jeden.
- Dobrze, więc co panowie chcą wiedzieć? - zapytałam.
- Co się wydarzyło konkretnie. Wszystko od początku, każdy szczegół. - powiedział jak podejrzewam John.

- Och, więc.. siedziałam w domu z moimi przyjaciółmi gdy nagle zadzwoniła Samantha i powiedziała że wszyscy mają wyjść z domu tylko ja mam zostać. I jak powiedziała tak zrobiłam, czekałam na nią a gdy przyszła to zaczęłyśmy się kłócić i jednym razem wyskoczyła z nożem i mnie poraniła. Potem zaczęła mnie bić, pamiętam tylko jak usłyszałam syreny policyjne, wtedy straciłam przytomność. - powiedziałam. Mark wszystko zapisywał.
- A o co się panie pokłóciły? - zapytał John.
- Och, o takie stare rzeczy, jeszcze z czasów szkolnych. - powiedziałam.
- No dobrze, rozpatrywaliśmy pani sprawę, zna pani Simona Cowella? - zapytał Mark. Pokiwałam głową.
- To on nam pokazał te wszystkie groźby co pani dostawała, poprosił nas o pomoc, mieliśmy robić dochodzenie ale panna Moris już sama wpadła nam w ręce, szkoda że w taki sposób. - powiedział John badając mnie wzrokiem.
- A jak się pani czuje? - zapytał Mark.
- Jak na razie dobrze, ale boli mnie noga. - powiedziałam. - Czy to już wszystko?
- Tak, musimy już iść. Życzymy zdrowia, do zobaczenia. - powiedział John.

- Przepraszam, ale co teraz będzie z Samanthą? - zapytałam patrząc jak idą w stronę drzwi.
- Odbędzie się postępowanie w sprawie pani Moris i prawdopodobnie będzie ona miała wyrok, ale nic nie wiadomo. Sąd na pewno spojrzy na nią przychylnie, bo nie była jeszcze chyba karana. Musimy sprawdzić jej papiery, w razie czego będziemy dzwonić do pani.  - powiedział Mark. - Do widzenia. - obaj wyszli. Opadłam na łóżko ciężko wzdychając. Zaczęłam z nudów robić sobie warkocza, gdzie ponownie go rozplątywałam i robiłam od nowa. Ciekawe czy Harry i reszta są tutaj.
Złapałam za małe urządzenie i nacisnęłam guzik. Według mnie to super sprawa takie coś, naciskasz przycisk a pielęgniarki wiedzą gdzie mają iść. To jest super, bardzo mi się podoba. Po może dwóch minutach w drzwiach pojawiła się pielęgniarka.
- Potrzebuje pani czegoś? - zapytała podchodząc.
- Um tak, chciałabym iść do łazienki. - powiedziałam.
- Dobrze, tylko pójdę po wózek. - powiedziała po czym wyszła. Wróciła po chwili pchając wózek. Zatrzymała go przy moim łóżku i pomogła mi na niego usiąść.
- Wszystko dobrze, możemy jechać? - zapytała. Kiwnęłam głową a starsza kobieta zaczęła pchać wózek w kierunku drzwi. Otworzyła je i wyjechała zemną na korytarz. Spojrzałam na bok i zobaczyłam moich przyjaciół. Spojrzałam na Harry'ego w którego oczach było widać smutek. Zignorowałam to i odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Pielęgniarka podjechała zemną pod drzwi do toalety, po czym je otworzyła i mnie tam zawiozła.
- Da pani sobie radę czy mam pomóc? - zapytała.

- Nie nie, jest okey, dam radę. - powiedziałam powoli wstając. Jedną ręką trzymałam się ściany a drugą otworzyłam drzwiczki do kabiny. Usiadłam na muszli klozetowej i załatwiłam swoją potrzebę. Znów usiadłam na wózku i podjechałam do umywalki, umyłam ręce i wyjechaliśmy z łazienki. Pielęgniarka zawiozła mnie do mojej sali i pomogła wejść do łóżka a gdy sprawdziła (po raz tysięczny chyba) kroplówkę to wyszła.Niedługo potem zjawił się Nick z moim laptopem i telefonem.
- Wybacz że tak długo, szybciej nie dałem rady bo chłopacy nie chcieli mi dać kluczy.- powiedział.
- Czemu niby? - zapytałam zdziwiona otwierając laptopa.
- Och, no wiesz, jestem obcy więc pewnie się bali że coś zrobię lub was okradnę. - powiedział.
- Oni są chyba powaleni, idioci. - powiedziałam zła. - Jak oni mogą tak o tobie myśleć?!
- Sandra spokojnie, nie denerwuj się. Po prostu też bym na ich miejscu pewnie tak zareagował, oni mnie nie znają. - powiedział. Wpisałam hasło do komputera po czym czekałam aż połączy się z internetem. W międzyczasie odblokowałam telefon i weszłam na twittera. Weszłam na swój profil i zobaczyłam jak pełno ludzi pisze o moim pobycie tutaj. Napisałam tweeta, że jestem w szpitalu ale wszystko jest w porządku i powinnam niedługo wyjść.

Na instagrama dodałam zdjęcie swojej szpitalnej pościeli. Pewnie sobie pomyślicie, że się chwale tym że jestem w szpitalu ale tak nie jest. Po prostu muszę coś od czasu pisać o moim życiu i co się u mnie dzieje. Inaczej gdybym wszystko ukrywała to paparazzi śledzili by mnie na każdym kroku i by wszędzie węszyli a tego nie chcę.
- I jak tam, co się dzieje w świecie? - zapytał Nick.
- Och, nic szczególnego tylko piszą o tym że wylądowałam w szpitalu. - powiedziałam.
- Się nie dziwie, jak wychodziłem ze szpitala stało tam pełno paparazzi. - powiedział. - Pytali się o ciebie i czy coś wiem ale nic nie powiedziałem tylko ich wyminąłem.
- To dobrze zrobiłeś, oni nie muszą wszystkiego wiedzieć. - uśmiechnęłam się do chłopaka i zaczęłam czytać inną wiadomość. Po chwili zniżyłam lekko kursor myszki i kliknęłam w artykuł. A nagłówek brzmiał "Sandra Stone w szpitalu! Czyżby to miało coś wspólnego z napadem?"

Skąd oni wiedzą o napadzie?! Momentalnie zbladłam a Nick złapał mnie za wolną dłoń i patrzał na moją twarz.
- Sandra? Coś się stało? Iść po lekarza? - zapytał. Kiwnęłam przecząco głową i postanowiłam zamknąć laptopa. Odłożyłam go na szafkę i ułożyłam się wygodnie.
- Nick? - zapytałam.
- Tak?
- Dlaczego to robisz? - zapytałam patrząc na niego.
- Co robię?
- Siedzisz zemną. - powiedziałam.
- Ponieważ jesteś moją przyjaciółką i się o ciebie martwię. - powiedział.
- Podczas gdy inni mają mnie gdzieś, ty tutaj jesteś i mi pomagasz. - powiedziałam.
- Jesteś dla mnie jak siostra, pamiętaj. - powiedział i mnie przytulił. Resztę dnia spędziłam na siedzeniu i rozmawianiu z Nickiem. Jednego razu przyszła reszta ale bez Harry'ego. Siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. I tak oto minął mi cały dzień, nim się obejrzałam było po 22. Leżałam i myślałam póki nie zasnęłam..

                                                                  *Dwa dni później*

Reszta mojego pobytu w szpitalu wyglądała tak samo, badania, odwiedziny, siedzenie na laptopie oraz komórce. Gdyby nie lekarz zanudziłabym się tutaj. Mógł nawet przyjść do mnie gdy po prostu poprosiłam go o przyjście bez szczególnego powodu. Siedział zemną i rozmawiał. Był strasznie miły. Dowiedziałam się że ma 50 lat, żonę oraz trójkę dzieci, dwóch synów i córkę. Oraz że niedawno został dziadkiem. Rozmawialiśmy tak dopóki nie przyszła jedna z pielęgniarek i nie zawołała go. Dzisiaj jest dzień mojego wyjścia ze szpitala. Doktor powiedział, że wyniki są dobre i nie ma sensu mnie trzymać. Ciesze się z tego, bo chyba bym tutaj umarła z nudów. Z moim chodzeniem jest odrobinę gorzej, ale jakoś daję radę. Przy każdym kroku czuje ból ale nie jest on taki duży. Dostaję lekarstwa głównie przeciwbólowe.
Właśnie stałam przy moim łóżku i pakowałam wszystkie moje rzeczy do torby. Nie było ich dużo, praktycznie nic. Nick był taki dobry, że gdy czegoś potrzebowałam on od razu to po jechał. Ten chłopak to skarb, we wszystkim mi pomagał.
- Jesteś gotowa? - zapytał brunet stając obok mnie. Przeleciałam wzrokiem po sali i kiwnęłam głową.

- Tak, raczej mam wszystko. Możemy iść. - powiedziałam patrząc na niego z uśmiechem. Nick odwzajemnił gest i złapał moją torbę. Jedną rękę owinął wokół mojej talli i pomógł iść. Skakałam na jednej nodze, tak było mi po prostu łatwiej. Wolałam to niż czuć ból.
Nick otworzył drzwi i razem wyszliśmy. Oczywiście wszyscy tutaj byli. Przeleciałam po każdym wzrokiem uśmiechając się, ale gdy zobaczyłam lodowate spojrzenie Harry'ego, mój uśmiech zszedł.
- Daj, ja wezmę, ty idź z Sandrą. - powiedziała Eleanor.
- Dam radę, poza tym dziewczyna nie powinna takich rzeczy nosić. - powiedział Nick.
- Nawet nie żartuj, nie jestem taka drobna. - powiedziała El i prawie wyrwała mu torbę. Zaśmiałam się i spojrzałam na Nicka.
- To co, idziemy po wypis i do domu? - zapytał.
- Tak. - odparłam z uśmiechem. Minęłam Harry'ego i razem weszliśmy do windy, na szczęście była pusta. Cały czas byłam podtrzymywana przez Nicka. Staliśmy z przodu. Obok mnie stanął Harry. Spojrzałam na niego a ten posłał mi smutne spojrzenie i spuścił głowę. Chwilę później winda zatrzymała się, a ja z pomocą Nicka podążyłam do recepcji. Mój doktor stał i rozmawiał z recepcjonistką. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do nas.
- Jaka szkoda że pani już nas opuszcza. - powiedział z uśmiechem.
- Ta, wszyscy tutaj byli tacy mili, że nie chcę opuszczać tego miejsca ale muszę. - powiedziałam.
- Rozumiem panią. Nie będę już przedłużać i proszę, oto pani wypis oraz recepta. Z tyłu ma pani wszystko objaśnione, kiedy brać leki, jakie ilości. Dziękuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. - powiedział z uśmiechem i zdjął okulary.
- To ja dziękuję panu, za taką wspaniała opiekę, jest pan moim bohaterem. - powiedziałam. Wiem zabrzmiało to dziwnie ale taka prawda, gdyby nie on nie wiadomo czy bym żyła. Dzięki jego i zespołowi współpracy tutaj jestem.
- Jak zawsze powtarzam, to moja praca i nie ma za co dziękować. Do zobaczenia, pani Sandro. - powiedział i spojrzał na moich przyjaciół. - Opiekujcie się nią, jest uparta ale bardzo miła. - powiedział straszy mężczyzna a chłopacy przytaknęli. Lekarz odszedł a my podążyliśmy do wyjścia. Powiedziałam do recepcjonistki do widzenia i zamarłam. Przed szpitalem stało pełno ochroniarzy i mnóstwo paparazzi próbujących wejść do środka.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie kochani dzisiaj rozdział krótki, ale następny będzie ciekawszy obiecuje ;)) Do zobaczenia, ja spadam na koncert! ;*

2 komentarze:

  1. Nick jest taki słodki *-* Ale wole Harry'ego ;3 Super rozdział, czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!