sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 74

Odebrał torbę od Eleanor, która nie chciała jej nawet dać. Podążył zemną do domu, gdzie pomógł mi zdjąć rzeczy. Gdy znaleźliśmy się w salonie, razem z Nickiem usiedliśmy na sofie. Przebiegłam wzrokiem po salonie, gdzie na podłodze zauważyłam niedużą plamę krwi. To pewnie moja krew. Odruchowo spojrzałam na moją nogę, która była cała zabandażowana i do tego usztywniona.
- Sandra chcesz coś do jedzenia bądź picia? - zapytał Nick.
- Nie, nie jestem głodna. - powiedziałam.
- Na pewno? Szpitalne jedzenie nie jest dobre.
- Ale to w szpitalu było nawet. I nie chce, dziękuję.
- No dobra, twoja strata. Jestem znakomitym kucharzem. - brunet dumnie wypiął pierś do przodu.
- W to nie wątpię. - zaśmiałam się. Nick z uśmiechem poklepał mnie po zdrowym kolanie i wstał. Podążył do kuchni.
- Gdzie reszta? - zapytałam. Nie pojawili się od czasu kiedy tu przyszliśmy, a byli od razu za nami.
- Nie mam pojęcia. - wychylił się z kuchni. - Zrobię coś do jedzenia. - i tyle go widziałam. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się w poszukiwaniu pilota. I znalazłam go, był na innej części sofy. Nie dosięgnę go, nie ma mowy. Poprosić Nicka żeby mi go podał? Może nie, przecież on wystarczająco mi pomaga, dam sobie radę sama. Wyciągnęłam rękę jak tylko umiałam do przodu, ale nic z tego. Coraz bardziej ją wyciągałam gdy w pewnym momencie straciłam równowagę i upadłam na kanapę. Jęknęłam cicho z bólu.

Mimo tego dalej próbowałam dosięgnąć pilota, chociaż to nic nie dawało. Powoli przyciągałam się do niego ale niespodziewanie uderzyłam zdrową nogą o stolik. I mogę się założyć ze Nick to usłyszał, bo dało to głośny odgłos. I nie myliłam się, po chwili chłopak znalazł się obok mnie.
- Sandra, co ty robisz? - zapytał zdenerwowany.
- Chciałam zabrać pilota.. - powiedziałam masując obolałe miejsce.
- Nie mogłaś poczekać lub mnie zawołać?
- Nie chciałam cie wykorzystywać, już wystarczająco mi pomagasz. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przestań, dobrze wiesz że zawsze ci pomogę, trzymaj. - powiedział podchodząc do pilota i podał mi go.
- Dziękuje. - powiedziałam. - Czujesz to?
- Co?
- Pachnie tutaj spalenizną. - przyznałam. Oczy chłopaka w sekundzie rozszerzyły się i pobiegł do kuchni.
- Moja zupa! - usłyszałam krzyk chłopaka. Po chwili zobaczyłam jak brunet otwiera okna w kuchni i okno balkonowe w salonie.
- Znakomity kucharz? - zapytałam powstrzymując śmiech. Chłopak spojrzał na mnie groźnym wzrokiem a ja wybuchłam śmiechem.
- Och bądź cicho. - powiedział zabierając mi pilota. Usiadł obok mnie i położył rękę na oparciu. Zaczął szukać jakiegoś fajnego filmu.

- Jak długo będziesz mieć usztywnioną nogę? - zapytał po chwili. Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie tydzień, może dwa. 
- Współczuje ci, gdybym wiedział co ona chce zrobić... - chłopak spuścił głowę.
- Nick spójrz na mnie. - złapałam jego podbródek. Spojrzał mi w oczy.
- Skąd mogłeś wiedzieć, co ona chce zrobić? Nikt się nie spodziewał tego, nie obwiniaj się. A gdybyś wiedział, co byś zrobił?
- Nie wiem, powstrzymałbym ją.
- Ona była tak zdesperowana, że nikt by jej nie powstrzymał. Nie obwiniaj się , to nie była twoja wina. Dobrze? - powiedziałam a Nick po chwili kiwnął głową. Uśmiechnęłam się lekko do niego. Znów złapał pilota w rękę i wrócił do przeszukiwania telewizji.
- Co masz zamiar teraz zrobić z tym wszystkim?
- Wiesz, na pewno nie będę z Samanthą, nie po tym co się stało.
- Powiedziałeś jej to?
- Jeszcze nie, dopiero kiedy pozwolą na odwiedziny, pójdę i jej to powiem.
- Ale chcesz tak po prostu ją zostawić?
- A mam inne wyjście? Może pewnego dnia coś jej strzeli do głowy i jeszcze mnie zaatakuje. A ja chce jeszcze pożyć.

- Och, rozumiem. Masz rację. - powiedziałam patrząc na ekran. Po paru minutach usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Niedługo potem zobaczyłam chłopaków wchodzących do salonu. Byli jednak bez dziewczyn. 
- Gdzie byliście? - zapytałam.
- Odwieść El, Pezz i Dani. - powiedział Harry. Usiadł na sofie z pozostałą czwórką. 
- Dlaczego? 
- Za dużo emocji miały przez ostatnie dni, chciały odpocząć. - wyjaśnił Liam.  
- Tak bez pożegnania? 
- Niestety, rozmyśliły się gdy mieliśmy wchodzić do domu.
- Co tutaj tak cuchnie? - zapytał Harry. Spojrzałam na Nicka i wybuchłam śmiechem.
- O co chodzi? Ominęło nas coś? - zapytał Niall.Uciszyłam się i zaczęłam wszystko wyjaśniać.
- Nick chciał pokazać mi jak świetnym jest kucharzem ale przez swoją nieuwagę spalił zupę. - powiedziałam chichocząc.
- Tylko nam domu nie spal. - powiedział Liam.
- Nie spalę, przecież tutaj nie mieszkam. - odpowiedział Nick. Cały czas śledziłam wzrokiem po twarzach chłopaków. Nie wyrażały one żadnych emocji, jedynie twarz Harry'ego miała zły wyraz i zaciskał pięści. Coś się święci, ja to wiem...
- Właśnie o tym mowa.. Nick, czy.. - Zayn nabrał powietrza - czy chciałbyś z nami spędzić święta?- zapytał mulat. Spojrzałam na twarz bruneta, który w kilka sekund rozpromieniał.

- Wow, jestem zaskoczony, ale nie mam żadnych planów na Boże Narodzenie więc jeśli chcecie, mogę wpaść. - powiedział Nick. Spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem a ja przytuliłam się do niego.
- To super, czyli święta spędzamy całą siódemką tak? - zapytałam puszczając Nicka. Chłopacy pokiwali głowami.
- Kiedy zdejmą mi to "coś"? - zapytałam robiąc cudy słów w powietrzu.Wskazałam na moją chorą nogę.
- Lekarz powiedział, że za tydzień idziemy na kontrolę i ci to zdejmą. I dobrze się składa, bo potem tylko 3 podajże tygodnie i święta. - powiedział Hazz.
- Nawet prezentów nie mam kupione. - powiedziałam.
- My też nie mamy, spokojnie zdążysz. - powiedział Zayn z uśmiechem. Z torby wyciągnęłam laptopa i go włączyłam. Potem weszłam na twittera i napisałam, że jestem już w domu. Od razu w powiadomieniach zobaczyłam prośby o follow, więc zrobiłam krótkie follow spree. Zaobserwowałam około 30 osób. Przejrzałam jeszcze inne portale społecznościowe. Odłożyłam urządzenie obok. Jest już po 17, więc powinnam wziąć tabletki. 
Nick niedawno poszedł do domu, mówiąc że musi zrobić w nim porządek. Pożegnałam się z nim tak jak zawsze, długim przytuleniem. Potem reszta zajęła się własnym życiem, ulatniają się do pokoi. Ja tylko zostałam i siedziałam jak ten kołek. Mogłabym sama do siebie mówić, ale wyszłabym na wariatkę.

- Jeszcze tu jesteś? - usłyszałam głos Harry'ego. Okey, to było niemiłe.
- Jak widać. Gdzie niby miałam się ruszyć, skoro nie mogę chodzić? - zapytałam. Harry wzruszył ramionami i podszedł do mnie. - Chodź zabiorę cię do pokoju. - powiedział i podniósł mnie. Szybko zabrałam torbę razem z ubraniami, laptopem oraz telefon.
- Ciężka jestem co nie? - zapytałam gdy loczek wszedł na schody.
- Nie, bez przesady. Tylko to coś co masz na nodze dodaje ci wagi. - uśmiechnął się i pocałował mnie szybko. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i pocałowałam go w policzek. Po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Hazz odstawił mnie na łóżko. Jak ja tu dawno nie byłam. Tęskniłam za moim pokojem.
- Harry, zostaniesz zemną? - zapytałam gdy chciał wyjść.
- Oczywiście. - odpowiedział i usiadł obok mnie.
- Cały czas zastanawiam się, jak mam się ubierać, myć się. - powiedziałam i spojrzałamn a twarz loczka. Taka skupiona.
- Wiesz.. mogę pomóc ci się umyć jak chcesz. - poruszył zabawnie brwiami. Pacnęłam go w ramię.
- Zapomnij, chciałbyś. - powiedziałam chichocząc.
- A uwierz mi, że chciałbym.. - powiedział i położył swoją dłoń na moim kolanie. Tylko nie to..
- Harry, dam radę sama. Po prostu pomóż mi dojść do łazienki. - powiedziałam.
- Oczywiście że pomogę ci dojść kochanie..- zachichotał.
- Czy ty we wszystkim widzisz podtekst seksualny?! - krzyknęłam sfrustrowana.
- No jasne. - powiedział z głupawym uśmieszkiem.Warknęłam zła i wstałam. Zaczęłam skakać na zdrowej nodze, dobrze mi szło. Gdy już byłam blisko drzwi, poczułam ręce na talii.

Hazz złapał mnie i zaniósł do łazienki. Chłopak sprawdził temperaturę. Do wanny zaczęła nalewać się woda. Ja natomiast usiadłam na rogu wanny i patrzałam na Harry'ego. Chodził z kąta w kąt, nosząc to ręczniki, to jakieś mydła.
- Hazz, dam sobie radę, na prawdę. - powiedziałam a chłopak spojrzał na mnie.
- Okey, będziesz krzyczeć w razie czego dobrze? Uważaj na siebie. - pocałował mnie w usta i wyszedł. Westchnęłam i wstałam. Rozebrałam się i powoli weszłam pod prysznic. Umyłam się szybko i dokładnie, aby nie zrobić sobie nic w nogę. Jednym ręcznikiem owinęłam swoje ciało, a drugim włosy. Rzeczy zebrałam i wyrzuciłam do kosza na pranie. Zawołałam Harry'ego, który pomógł mi wejść do pokoju. Z szafy wybrałam dłuższą bluzkę, sięgającą za tyłek. Nie miałam ochoty ubierać spodenek, za dużo bym się z tym męczyła.
- Harry, możesz na momencik wyjść? Chciałabym się ubrać. - powiedziałam na co na twarzy chłopaka pojawił się uśmieszek.
- Nie możesz przy mnie? Albo nie będę patrzał. Prosze. - powiedział.
- No dobra. Może kiedyś. - powiedziałam do chłopaka na co uśmiechnął się szeroko i odwrócił do mnie plecami. Westchnęłam i kazałam mu wejść do łazienki. Gdy to zrobił, nałożyłam koszulkę oraz bieliznę.

------------------------------------------------------------------------------------

Dzisiaj dużo dialogów ;3 Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach, bo one motywują. Do napisania :)

3 komentarze:

  1. Haha szczerzyłam się do ekrany jak idiotka 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zafascynowana tym opowiadaniem, na prawdę! Świetny rozdział, czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!