Ta zrobiła to samo i wyszła na zaplecze. Ja udałam się do samochodu i pojechałam do domu.Po drodze wstąpiłam do supermarketu i zrobiłam zakupy. Zapłaciłam za nie i wyszłam z wózkiem na parking. Podeszłam do samochodu i otworzyłam bagażnik.
Zapakowałam zakupy i go zamknęłam.Podeszłam do drzwi kierowcy i dopiero teraz zauważyłam karteczkę za wycieraczką. "To pewnie jakieś reklamy, jak zwykle" - pomyślałam. Zabrałam karteczkę i zaczęłam czytać. Jednak to nie była reklama.. To było coś o wiele gorszego.
"Udane zakupy?"
Szybko skręciłam na mój pas i odetchnęłam.
Dojechałam do domu cała przerażona. Zaparkowałam auto w garażu. Zabrałam zakupy i udałam się do domu. Było to nie lada wyczynem gdyż miałam dużo siatek do tego ciężkie i na nogach szpilki.Weszłam do holu.
-Chłopaki! Wróciłam! - krzyknęłam a chłopacy stanęli w drzwiach. Podeszli do mnie i zabrali siatki. Ja zdjęłam szpilki i zabrałam je do pokoju. Rzuciłam je w kąt pokoju i wyszłam. Chłopacy byli w kuchni i rozpakowywali zakupy. Podeszłam do nich i im pomogłam.
- I co? Jak spotkanie? - zapytał Louis.
- Dość dobrze. Gadałyśmy sobie o jej chłopaku i wszystkim. - powiedziałam wkładając ser do lodówki.
- Ona ma chłopaka? Jak ona wygląda? Musimy ją poznać - powiedział Niall z uśmiechem.
- Tak ma chłopaka. Jest blondynką i mogę ją tutaj zaprosić. - powiedziałam.
- Jej! - krzyknął Niall i wyszedł z kuchni. Wymieniłam się spojrzeniami z chłopakami i dokończyliśmy rozpakowywanie. Poszliśmy do salonu. Przypomniało mi się o tej karteczce. Podeszłam do torebki i wciągnęłam kartkę. Podałam ją chłopakom a ci przeczytali. Spojrzeli na mnie.
- Co to? - zapytał Zayn patrząc na mnie.
- Ja nie wiem. - odpowiedziałam i usiadłam na kanapie.
- Skąd to masz? - tym razem pytanie zadał Liam.
- Była za wycieraczką od auta. Wkładałam zakupy do bagażnika i chciałam wejść do auta ale zobaczyłam tą kartkę. - wyjaśniłam.
- To trzeba zgłosić na policję. Nie można tak tego zostawić. - powiedział Louis.
- Jakbym nie wiedziała. Oni i tak nic nie zrobią bo to są takie ciołki. - zaśmiali się pod nosem.- A to by pogorszyło jeszcze bardziej sprawę.
- No tak ale chcesz żyć w strachu i niepewności? - zapytał Harry spoglądając prosto w moje oczy. Ja natomiast spuściłam głowę i patrzałam na moje stopy. Oni mają racje. Trzeba coś z tym zrobić.
- Macie rację. Jedziemy na policję? - wstałam. Chłopcy także i udaliśmy się do samochodu
***
Znaleźliśmy się pod posterunkiem. Obejrzałam go dokładnie. Był dość duży i ładny.
- Wow. - chłopacy spojrzeli do góry. Ja spojrzałam na nich i zauważyłam jak otwierają lekko buzie z zszokowania.
- Jaki super posterunek! - wrzasnął Niall.
Zaśmiałam się i podeszłam do drzwi. Chłopacy zrobili to co ja. Weszłam do budynku i rozejrzałam się dość uważnie. Po obu stronach obok wejścia stały krzesełka. Na wprost mnie było duże "biurko". Siedział za nim starszy pan, koło 40-stki ubrany w mundur policjanta. Spojrzał na nas i chyba nie mógł uwierzyć że zobaczył One Direction na własne oczy. Ja byłam dużo mniej znana więc wątpię że mnie kojarzył. Patrzał na nas przez chwile i znów skierował wzrok na komputer. Podeszliśmy do jego miejsca pracy. Spojrzał na nas znów i zapytał.
- Witam. W czym mogę służyć? - zapytał.
- Dzień Dobry. Chciałam zgłosić nękanie. - powiedziałam.
- Ah.. dobrze. Proszę poczekać.- zabrał telefon i zadzwonił gdzieś. Ja natomiast odwróciłam się do mężczyzny plecami i dalej przyglądałam się pomieszczeniu w którym byliśmy. Obok nas przechodzili policjanci trzymając w ręku jakieś dokumenty.
- Proszę chwile poczekać. Za chwile przyjdzie do was mój kolega. Na razie radziłbym usiąść.- powiedział i wskazał ręką na krzesełka. Zrobiłam to co kazał i po chwili siedziałam na miękkim krzesełku. Chłopacy sprawdzali coś w telefonach a ja bawiłam się rąbkiem materiału od sukienki. Trwało to dość długo. W pewnym momencie usłyszałam jakieś krzyki. Po chwili zobaczyłam dwóch policjantów prowadzących faceta, koło 30-tki który bardzo mocno się wyrywał. Po chwili spojrzał na mnie i prześledził mnie wzrokiem. Oblizał się i puścił mi oczko. To było obleśne.
Przestraszyłam się. Pewnie prowadzili go do więzienia które było z tyłu budynku. Siedzieliśmy tak nudząc się i nudząc. Trwało to strasznie długo. Usłyszałam kroki. Spojrzałam w kierunku odgłosów i po chwili przed nami ukazał się młody chłopak, koło także 30-tki i był ubrany w mundur. Był nieziemsko przystojny. Przegryzłam wargę. On zaś także skierował wzrok na mnie. Uśmiechnął się do mnie.
- Dzień Dobry. Nazywam się Robert Martin. Zapraszam do mojego gabinetu.- powiedział. Wstałam razem z chłopakami i ruszyliśmy za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz