środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 25

- Dzień Dobry. Nazywam się Robert Martin. Zapraszam do mojego gabinetu.- powiedział. Wstałam razem z chłopakami i ruszyliśmy za nim.Otworzył nam drzwi i wpuścił nas do środka. Usiadłam na krześle a chłopacy stali z tyłu mnie. Robin także usiadł za biurkiem na przeciw mnie.
- Więc w czym mogę służyć? - powiedział składając ręce.
- Od pewnego czasu jestem nękana. Dostaje pogróżki, liściki i wiadomości na telefon. - wyjaśniłam.
- A ma może je pani ze sobą? - zapytał.
- Chyba tak zobaczę. - zaczęłam przeszukiwać torebkę. Znalazłam w niej tylko ten jeden.
- Mam tylko jeden ale resztę mogę przynieść później. - powiedziałam podając mu karteczkę.
- Dobrze a sms-y na telefonie? - zapytał.
- Tak proszę. - wyszukałam wiadomości i podałam telefon mężczyźnie.
- Dobrze więc zabezpieczymy to jako dowód. Spróbujemy namierzyć numer z którego została wysłana wiadomość. Na razie możemy tyle zrobić. Będziemy panią informować o postępach w sprawie. - wstał. - Do widzenia. - otworzył nam drzwi. Wstałam i wyszłam pierwsza.
- Do widzenia. - powiedziałam zrezygnowana. Zaskoczyło mnie jego zachowanie.Podążyłam do wyjścia w ciszy. Chłopacy także nie zamierzali się odzywać. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w kompletnej ciszy.
         
                                                                           ***

Weszłam do domu zupełnie zdołowana. Chłopcy poszli do kuchni, a ja ruszyłam do swojego pokoju. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się kto mnie nęka. Nie mogłam już tego znieść. Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę. Moje myśli krążyło wokół jednej osoby. Samantha. A co jeśli to ona? A co jeśli to ona mnie nęka? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.Ta rozmowa w kawiarni. Nie wiem. Kompletnie nie wiem co mam o tym myśleć. To wszystko jest takie skomplikowane. Położyłam się na łóżku i zakryłam twarz poduszką. W pewnym momencie zaczęła boleć mnie głowa. Rzuciłam poduchę na łóżko i wstałam. 
Udałam się do kuchni gdzie zobaczyłam chłopaków. Ich wzrok skierował się od razu na mnie. Podeszłam do szafki w której trzymaliśmy leki, bandaże. Wyjęłam z niej opakowanie tabletek przeciwbólowych. Podeszłam jeszcze do szafki i zabrałam szklankę. Napełniłam ją wodą i połknęłam tabletkę. Chłopcy cały czas obserwowali moje ruchy.
- Po co ci tabletka? Boli cię coś? - zapytał Harry. 
- Głowa.Co robicie? - spojrzałam na stos kartek przed nimi.
- Podpisy o koncerty i w ogóle. - powiedział Zayn.
- To fajnie. Bynajmniej wam się układa.  - spuściłam wzrok na moje nagie stop. W pewnej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za podbródek i podnosi go do góry. 
Tą osobą był Harry. Ja upierałam na swoim i dalej uporczywie patrzałam na dół.
- Sandra proszę spójrz na nas. - poprosił Liam. Posłuchałam go.Spojrzałam na nich. W ich oczach mogłam zobaczyć troskę.
- Nie damy cię skrzywdzić rozumiesz? - powiedział Louis.
- Nie pozwolimy aby stała się tobie krzywda. - powiedział Niall. 
- Nigdy. Nie zostawimy cię z tym sami. - powiedział Liam.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy cię nie opuścimy rozumiesz?  - powiedział Zayn.
- Nigdy nie pozwolimy aby coś się tobie stało. - powiedział Hazz i mnie przytulił. Po chwili poczułam uściski pozostałych. Oderwaliśmy się od siebie po około minucie.
- Dziękuję Wam że jesteście. Wsparcie to to, czego teraz najbardziej potrzebuje. - powiedziałam a chłopcy uśmiechnęli się do mnie.
- Dobra to co robimy? - powiedział Zayn.Wszyscy staliśmy w ciszy. Postanowiłam ją przerwać. Wzięłam w rękę szklankę napełnioną wodą i chlapnęłam w chłopaków. Akurat stali blisko siebie więc wszyscy dostali. Uśmiechnęłam się.
- Pożałujesz tego. - powiedział Harry z uśmiechem a ja zaczęłam uciekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!