czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 18

Rozdział zawiera drastyczne gify, czytasz na własną odpowiedzialność !!

-I co tam jest ? - zapytał Louis a ja odwróciłam się w ich stronę. Jedyne rzeczy jakie pamiętam to zawroty głowy , krzyki chłopaków, ból i ciemność...

                                                                       ~~*~~

Obudziłam się w pomieszczeniu dobrze mi znanym. Był to salon. Obraz przed moimi oczami był zamazany więc przetarłam oczy. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam się.
- Obudziła się. - powiedział podejrzewam Zayn. Odwróciłam wzrok w ich stronę. Siedzieli na kanapie przyglądając się mi.
Przeniosłam wzrok na stoliczek przede mną.  Leżała na nim kartka. Zabrałam ją i od razu wiedziałam co na niej pisze. "To dopiero początek zabawy." Te słowa cały czas chodziły po mojej głowie. Łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu...  Chłopacy patrzeli na mnie. Miałam to gdzieś. Zgniotłam kartkę w dłoniach i rzuciłam nią daleko przed siebie. Opadłam na kanapę, przytuliłam do siebie koc i zaczęłam płakać.
 Liam podszedł do mnie i przytulił mnie. Wtuliłam się jego klatkę piersiową i zaczęłam płakać w jego bluzkę. Po chwili otrząsnęłam się.
- Liam przepraszam... za bluzkę. - zaczęłam cicho łkać.
- Nic się nie stało. Po co mamy pralkę? - uśmiechnął się. Wstałam do pozycji siedzącej i patrzałam przed siebie. Kto to mógł być? Czego chce ode mnie? Co ja zrobiłam? W końcu wstałam z kanapy i poszłam pod drzwi balkonowe. Wyszłam na balkon i zaczęłam się rozglądać. Usiadłam na podłodze i zauważyłam kolejną kartkę.

                                                              "Zaczynamy? :)"

Przeczytałam karteczkę i wstałam. Weszłam do środka i rzuciłam karteczką na stół. Chłopacy automatycznie podeszli do mnie i zaczęli czytać.
- Kto to może być? - zapytał Hazz.
- I czego chce? - zapytałam. Wpatrywałam się w okno. Znów zaczęłam płakać. Ale tym razem przytulił mnie Harry.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.. - pocieszał mnie.
- Miejmy nadzieję - powiedziałam i wtuliłam się w tors chłopaka. Wszyscy usiedliśmy na kanapie. Chłopacy włączyli telewizor. Oglądaliśmy jakiś film w spokoju. Nagle dostałam sms'a. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam, jak ktoś z nieznanego numeru wysłał mi zdjęcie. Byłam tam ja wklejona, w domu który się palił. A tuż niedaleko stała jakaś postać.. Przeraziłam się.

                                              "Kim jesteś i czego chcesz ode mnie!?"

Po chwili dostałam sms'a.

     "Jestem twoim koszmarem... I chce twojej śmierci..."

Zaczęłam się na prawdę martwić. Podałam telefon chłopakom i zaczęli czytać wiadomość.
- Idę do łazienki.. - powiedziałam i wstałam. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Zaczęłam szukać jednej, jedynej rzeczy: żyletki.. Po chwili ją znalazłam.
Przewróciłam ją kilka razy w dłoni i zadałam pierwsze cięcie, potem drugie i następne. Nie cięłam się nigdy, ale teraz jakoś musiałam. Robiłam coraz głębokie cięcia gdy usłyszałam walenie do drzwi.
- Sandra! Otwieraj te drzwi! - ignorowałam to. Robiłam coraz więcej cięć aż w końcu poczułam jak moje nogi robią się jak z waty i spadam w dół. Poczułam ból i ciemność...
 
                                                                  *Oczami Harry'ego*

Stałem pod drzwiami czekając aż Sandra otworzy drzwi.. Po chwili usłyszałem huk. Dobiegał on z łazienki. Czym prędzej zacząłem dobijać się do pomieszczenia aż w końcu drzwi popuściły i upadły na ziemie. Rozglądałem się po pomieszczeniu aż w końcu zobaczyłem Sandrę.Czym prędzej podbiegłem do niej i położyłem jej głowę na kolanach.
Spojrzałem na jej ręce. Całe we krwi. A obok niej leżała żyletka.
http://i.pinger.pl/pgr287/2a3ad035002bf4745234c51f- Chłopacy chodźcie szybko! - krzyknąłem bardzo głośno. W ciągu sekundy znaleźli się w łazience i spojrzeli na mnie. Gdy zobaczyli dziewczynę od razu podbiegli do mnie.
-O kurwa! - krzyknął Louis. Przyglądał się Sandrze.Oderwał kawałek materiału od swojej bluzki i zaczął uciskać ranę dziewczyny.
- Zadzwońcie po karetkę!  - krzyknąłem wkurzony i zrozpaczony. Liam wyjął komórkę z kieszeni i zaczął dzwonić.
- Halo?! Proszę przysłać karetkę pod dom nr 96 na ulicy London Bridge 12. Dziewczyna się za chwile wykrwawi! Proszę jak najszybciej! - krzyknął Liam i rozłączył się.
- Kiedy będą? - spojrzałem na przyjaciela.
- Za 10 albo 5 minut! - krzyknął oburzony.
- Co?! Przecież ona się do tego czasu wykrwawi! Pierdolić karetkę! Jedziemy samochodem.- wstałem i zabrałem dziewczynę na ręce.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMENTUJCIE !!!

1 komentarz:

► Zostaw komentarz, to motywuje! c;
► Jeśli chcesz być na bieżąco, zaobserwuj!